piątek, 26 października 2007
Co za tydzień!!
Wiem, że ostatnio trochę zaniedbuję swoje obowiązki, przepraszam - będę nadrabiać. Ten tydzień przepuścił mnie przez emocjonalną wirówkę i wyciskarkę... Trochę pracy, trochę refleksji i melancholii, najwięcej chyba frustracji z powodu współpracowników. Do tego nie mogę spać ostatnio, zasypiam o 3 i rano jestem absolutnie nieprzytomna. Mój mózg nie chce się wyłączyć nawet na chwilę, przebiega przez niego nieustannie cały tabun myśli, ciągły wyścig. Gdybym wiedziała wcześniej, wywiozłabym je do Ascott;))
Wczorajsze wieczór i noc walczyłam z artykułem do newslettera Trimedia (czyli mojego pracodawcy tutaj), o napisanie którego zostałam uprzejmie poproszona dwa tygodnie temu. Mimo najszczerszych chęci czekałam z pisaniem do ostatniej chwili, bo za każdym razem jak przymierzałam się do klawiatury na kartce znajdował się cału komplet narzekań. Ja i mój niewyparzony język to naprawdę nie jest najlepszy duet do pisania oficjalnych, korporacyjnych artykułów i to jeszcze w odpowiednim elegancko-dyplomatycznym angielskim tonie. Ale napisałam, moje dwustronnicowe dzieło przechodzi obecnie (chyba z sukcesem) przez sito menedżerskie, ale kto wie słuchajcie, może pisanie to jest ta umiejętność, która powinnam spróbować rozwijać.
Tutaj już święta. Poważnie!!! Więc kto żyw niech zaczyna pisać listy do Św. Mikołaja, bo ten londyński już zaczyna pracę...
I święta racja, że kobiecie humor najlepiej poprawiają zakupy. Samopoczucie niestety gwałtownie się pogarsza po sprawdzeniu stanu konta i próbie przywołania się do porządku ("Rydzewska, wciąż masz samochód do spłacenia!!!"). Ha!
Dziś zostałam też po raz pierwszy odkąd tu jestem przyjacielsko przytulona w pracy:) Na szczęście są tu jeszcze normalni i ciepli ludzie - i oczywiście nie są to Anglicy. Powód dla którego w finałach rubgy kibicowałam RPA, a nie Anglii nazywa się Nicolene i jest bardzo przyjazną duszyczką - coś jest jednak fajnego w tych office managerach;)) (Asia, Natalka macham do Was).
A teraz coś nowego! Moje filmiki - działają?
poniedziałek, 22 października 2007
Druzgocąca porażka PiS w Anglii
Polacy w Anglii w większości głosowali na PO. W Anglii w niedzielę w 16 obwodowych komisjach wyborczych na kandydatów PO do Sejmu i Senatu oddano średnio 62% głosów, a na PiS - ok. 11%. Do wyborów zarejestrowało się 41.239 osób, a głosowało 30.852 - poinformował konsul generalny RP Janusz Wach, zastrzegając, iż są to własne wyliczenia konsulatu, a nie dane Państwowej Komisji Wyborczej. Najwięcej głosów - ponad 5 tys. - oddano w Polskim Ośrodku Społeczno-Kulturalnym w zachodnim Londynie, konsulacie generalnym RP, ambasadzie RP i w Manchesterze. Najmniej na wyspie Jersey - 205.
Cztery komisje obwodowe utworzono w Londynie, 10 w Anglii (Southampton, Birmingham, Ipswich, Cambridge, Bristol, Bournemouth, Peterborough, Newcastle upon Tyne, Manchesterze, Hull) oraz po jednej w Cardiff (Walia) i na Jersey. Głosowano w ośrodkach parafialnych, klubach polskich i przedstawicielstwach dyplomatycznych. Konsulat Generalny w Edynburgu odpowiadał za wybory w trzech komisjach obwodowych w Szkocji (Edynburg, Glasgow, Inverness) oraz w Belfaście (Irlandia Płn.), a konsulat w Dublinie - w trzech komisjach w Irlandii (Dublin, Limerick i Cork). Do godziny 18.00 czasu lokalnego nie udało się zdobyć wyników głosowania z Irlandii, gdzie do wyborów zarejestrowało się ok. 20 tys. Polaków, z tego blisko trzy czwarte w Dublinie. (ak)
A poza tym, Natlka bardzo dziękuje Ci bardzo za zdjęcie z mojego telefonu usługi "codzienny podsłuch obywatelski". Jakoś właśnie tak mi ostatnio coś niepokojąco szumiało:)
niedziela, 21 października 2007
RPA RPA RPA!!!
Jeszcze Polska nie zginęła!!!
sobota, 20 października 2007
Rugby
poniedziałek, 15 października 2007
Kraina biznesu i światowych finansów
Skupisko biurowców, kompletnie opustoszałe w niedzielne popołudnie pewnie tętni garniturowym życiem od poniedziałkowego poranka. Patrząc na siebie ludzie muszą mieć wrażenie, że widzą swoje lustrzane odbicia - bo czym może różnic się garnitur od garnitura?
wtorek, 9 października 2007
Wybory 2007
Od: Konsulat RP
Wniosek w sprawie umieszczenia w spisie osób uprawnionych do głosowania w wyborach do Sejmu i Senatu RP został poprawnie wysłany.
Uprzejmie przypominamy, że wybory do Sejmu i Senatu RP odbędą się w dniu 21 października 2007 roku w godzinach 06:00-20:00 (czasu lokalnego). Aby otrzymać kartę do głosowania w siedzibie obwodowej komisji wyborczej właściwej dla dokonanego zgłoszenia należy okazać ważny paszport lub dowód osobisty.
Dowody osobiste "starego typu" mogą stanowić podstawę rejestracji w spisie wyborców wyłącznie w przypadku, gdy zostały wydane później niż w dniu 1 stycznia 1996. Dowody wydane wcześniej utraciły ważność.
Aby być dopuszczonym do głosowania należy w dniu wyborów stawić się z zadeklarowanym przy rejestracji dokumentem tożsamości. Osoby nie posiadające zadeklarowanego dokumentu (w tym także osoby posiadające inny, niezgłoszony przy rejestracji dokument tożsamości) nie mogą być dopuszczone do głosowania.
Dane adresowe Twojego okręgu:
OKW 180 - London, L-Z, Konsulat (OKW 180)Konsulat Generalny RP w Londynie73 New Cavendish StreetW1W 6LS London
Wierzcie lub nie..
Całuję wszystkich dopingujących - bez Was absolutnie nie dałabym rady. I całuję Jacolka!!! I buziaki dla Agulki mojej, która, mam nadzieję, z podobnym zacięciem będzie opisywać swoje przygody ze stolicy UE!!
poniedziałek, 8 października 2007
Kolejny dłuuuuugi spacer
Zaczęłam tradycyjnie od Notting Hill i Portobello Road, które chyba zostaną moimi ulubionymi niedzielnymi miejscami wypadowymi. Spacerując niespiesznie odkryłam dom, w którym mieszkał i pracował George Orwell, piękna wąska uliczka z uroczymi niskimi domkami.
A wieczorem..!
Zuza biedna wygadała się, że to pierwsze jej wyjście do klubu od mniej więcej 1,5 roku, więc byłam trochę przerażona, czy dam radę ją rozbawić - na szczęście się udało. Dołączył do nas jeden z tych milszych kolegów z pracy ze swoimi znajomymi, więc nie byłyśmy takie osierocone. Koniec końców dotarliśmy do Verve. Przez cały wieczór nie mogłam się napatrzeć wprost na wszystkie absolutnie roznegliżowane Angielk (łącznie z moją Zuzą), które mimo lekkiego wieczornego przymrozku wybrały się na tańce w mini, bez rajstop, bez kurtki. Szok!!!! Wszyscy zgodnie twierdzą, że nie powinnam się dziwić i też powinno być mi gorąco, bo przecież jestem z Polski. A ja miałam gęsią skórę od samego patrzenia.
Oczywiście od razu na wejściu zostałam obśmiana, że piję Guinessa, bo "Guiness jest dobry jak się siedzi z gazetą przed TV, a nie jak się idzie na party". Dostałam więc cider'a ich jabłkowego, generalnie taki nasz redds (nie? przynajmniej podobnie smakuje), a potem zawsze dobry gin&tonic. Wytańczyłam się za wszystkie czasy, nie mam absolutnie żadnych refleksji, było super. Nawet Zuza jest wdzięczna, że taką fajną imprezę ją zabrałam:)
Do domu dotarłam o 5, z cudownym uczuciem zmęczenia poimprezowego i obolałymi nogami (rozwalona stopa chyba nawet mnie nie bolała:)) Jakoś spokojniej mogę teraz zacząć tydzień!
Wszystkim pracusiom, którzy będą to czytać przy jutrzejszej porannej kawce, życzę miłego poniedziałku!
Końskie Ascot
piątek, 5 października 2007
Piątkowy wieczór - wcinam pyszne ciastko brownie:)
A wieczorem wyciągam moją Susanne - Zuzę na imprezę taneczną do brazylijskiego klubu. Straszne tam podobno tłumy, brazylijska muzyka na żywo, trzy kroki do autobusu nocnego, który zawiezie praktycznie pod drzwi naszego domu. Mam nadzieję, że selekcjoner nie zdecyduje, że nie pasuję do wizerunku klubu i nie zatrzyma mnie przed wejściem - oj!!! bardzo by mnie tym zdenerwował.
Tak więc w niedzielę oczekujcie obszernej relacji szalonej reporterki Buby. I udało mi się w końcu kupić jakieś normalne spodnie!! Sukces, choć nogi schodziłam strasznie łażąc od sklepu do sklepu w poszukiwaniu. Zastanawiam się, jak ja z tą moją zmaltretowaną stopą będę jutro tańczyć (niestety jeszcze się nie zagoiła), ale wierzę, że brazylijskie rytmy mnie znieczulą.
Patrzę na kalendarz i nie mogę się nadziwić jak szybko leci czas - minęły właśnie trzy tygodnie mojej pracy tutaj!!! Mamo, teraz powinnaś mi powiedzieć: "I tak Ci dzieciaku całe życie przeleci!" Hahahahaha. Humor mój lepszy, dystans do rzeczywistości coraz zdrowszy, więc może z dnia na dzień będziecie czytać coraz weselsze i złośliwsze wpisy!!! Oby, bo mam plan utarcia im wszystkim nosa:)
środa, 3 października 2007
26-letnia Polka zginęła przypadkowo w strzelaninie w południowym Londynie.
W pracy lepiej... Już wiem przynajmniej, że żeby rozruszać towarzystwo trzeba ludziom zabierać kartki z drukarki, hahaha. Energia jakiej potrzebuje, żeby się normalnie porozumiewać, czytać, rozumieć, słuchać i słyszeć, jest niesamowita, na analizy i zdroworozsądkowe myślenie nad przygotowanym materiałem już prawie mi jej nie starcza. Stan zmęczenie z jakim wracam do domu jest porównywalny do samopoczucia po zorganizowanej konferencji prasowej:)
Jeden z kolegów pytał mnie dziś jak mi idzie zwiedzanie. Więc mu opowiadałam i opowiadałam, że sama chodzę, że to czasem przygnębiające. A on zdziwiony "To ty jeszcze nie masz tu przyjaciół?" Aż nie wiedziałam co powiedzieć. Cisnęło mi się na usta: "Gdybyś popatrzył krytycznie na swoje zachowanie i nastawienie do obcokrajowców w firmie, zrozumiałbyś dlaczego JESZCZE nie mam przyjaciół, matołku". Taki miły akcent na koniec. Różnice kulturowe to szaleństwo. Jestem ich fanką! Pa
Moj szef stwierdzil...
wtorek, 2 października 2007
Ta ostatnia niedziela
Ale fajnie!
Dziękuję!! tylko się podpisujcie, bo czasem tylko potrafie poznać, że to Mario pisze:)))
Dziś lało i padało, o ludzie jaka byłam śpiąca. do mega potęgi. Prognoza pogody, którą wrzuciłam tu wczesniej wcale się nie sprawdza, nic a nic. Kurka no, ta Wyspa.
Za chwilę bedę uzupełniać blog o niedzielne wędrówki. Wiekszych refleksji na razie brak, może tylko tyle, że straszne mam wzloty i upadki tutaj. Wahania nastrojów niemożliwe. Dowiedziałam się podczas krótkiego spotkania z moim super serio menedżerem Stephenem, że największa zołza w naszym zespole mnie polubiła, i że to nieczęsto się zdarza!! Ale mnie podbudował, hahahah:)