... a na mojej stacji czekała na mnie kontrola policyjna. Nie wiem, czy te dwie rzeczy miały ze soba jakiś związek, ale na pewno zrobiły duże wrażenie na koniec ciężkiego dnia. Na stacji akcja "antynożowa", bo "It is likely that people who carry knives on the streets will eventually use them and bring tragedy to themselves and others...". Duże miasta przerażają, mnie zresztą nietrudno jest przerazić ogólnie. Akcja, która ma pokazać ludziom, że policja czuwa, mi osobiście odebrała odrobinę poczucia bezpieczeństwa. Paradoksalnie, taka ilość policji i wykrywacz metali sprawiły, że poczułam się zagrożona.
W pracy lepiej... Już wiem przynajmniej, że żeby rozruszać towarzystwo trzeba ludziom zabierać kartki z drukarki, hahaha. Energia jakiej potrzebuje, żeby się normalnie porozumiewać, czytać, rozumieć, słuchać i słyszeć, jest niesamowita, na analizy i zdroworozsądkowe myślenie nad przygotowanym materiałem już prawie mi jej nie starcza. Stan zmęczenie z jakim wracam do domu jest porównywalny do samopoczucia po zorganizowanej konferencji prasowej:)
Jeden z kolegów pytał mnie dziś jak mi idzie zwiedzanie. Więc mu opowiadałam i opowiadałam, że sama chodzę, że to czasem przygnębiające. A on zdziwiony "To ty jeszcze nie masz tu przyjaciół?" Aż nie wiedziałam co powiedzieć. Cisnęło mi się na usta: "Gdybyś popatrzył krytycznie na swoje zachowanie i nastawienie do obcokrajowców w firmie, zrozumiałbyś dlaczego JESZCZE nie mam przyjaciół, matołku". Taki miły akcent na koniec. Różnice kulturowe to szaleństwo. Jestem ich fanką! Pa
Zakładki dla pani Ani :)
10 lat temu
9 komentarzy:
Mamo i Tato, przetłumaczę Wam szybko fragment po angielsku. Mówi on mniej więcej tyle, że jeśli ktoś nosi przy sobie nóż w końcu go kiedyś użyje i ściągnie tragedię na siebie i innych ludzi.
Całuję!!!
Renata
Tak, dziś mówili o tej strzelaninie w radiu i piszą w internecie... Niefajnie...
Trudno cokolwiek rozsądnego napisać... Oprócz tego, że statystycznie możesz już się czuć zupełnie bezpiecznie. Nie ma szans, żeby jacyś murzyni znowu strzelali do siebie wzajemnie nie bacząc, że na linii ognia mają 26-letnią Polkę. Poza tym skoro uruchomiono taką ilość troskliwych policjantów, to napewno w podobnej sytuacji zareagują i poproszą by łaskawie mierzyć do siebie celniej, bo niewinni ludzie giną...
Jeśli chodzi o tego Matołka, to jestem pewien, że to był angielski podryw. On w ten sposób oferował swoje towarzystwo :)...
Dziś M jak Matołek.
Pozdrawiają: M i jego rumiane dziewczyny :)
Mam wrażenie, że znad Wisły leci do Ciebie tyle pozytywnej energii, że żadne kule ani stal się Ciebie nie będą imać :)
Po prostu SuperRenia!
Piotr :*
Ale MATOŁ, nie matołek, że też mu nie powiedziałaś, co cisnęło Ci się na usta! Ale matołków wszędzie pełno. U nas też są, sama wiesz. A te angole to takie zadufane w sobie... cielaki, że szkoda; nie daj się na żadne podrywy. Zawsze z Tobą. Yoda
Ewa pisze...
Reniu, przyślij nam Stephena do Polski, posadzimy go na Twoim miejscu i zobaczymy co on powie, jak posłucha sobie wymiany zdań w pokoju Corpo/Finance, później małe odwiedziny w Konsumenckim i dla równowagi w Technology a dobijemy go w starozakonnym klimacie Corpo/PA. To on dopiero wtedy zrozumie co to znaczy rozrabianie. A jak on to powiedział po angielsku :-)?
Ewuniu,
Po angielsku zwyczajnie "Oh boy! You are messing around here so much girl!" hahahaha
Raz boy, raz girl.. Ten Stefan chyba się nie może zdecydować :)
Hej Renatko,
Jedni Twoje londyńskie przygody śledzą przy porannej kawie, a inni z dzidzią u cyca ;-)
Bardzo fajnie się Ciebie czyta!
Trzymaj się tam dzielnie, rozkręcaj zdrętwiałe towarzystwo, nie poddawaj smutnym nastrojom i pamiętaj, że Twoi czytelnicy są z Tobą.
Ściskam, D jak dziewczyna rumiana ;-)
Danusiu, jak fajnie, że się odezwałaś. Jak tam u Was? Pola bardzo daje Wam popalić. Może jak bedziecie mieli jakieś zdjęcia to podeślij mi. Chętnie zobaczę Wasz skarb:)
Całuję
Prześlij komentarz