A poza tym w weekend zaliczyliśmy zakupy w Ikei (nie widać kryzysu nic a nic), wyprawę do Belem na lokalne pyszności (Ewunia, pasteis de Belem były jeszcze cieplutkie kiedy jadłam je na ławeczce w parku;)))mniam mniam) i kino (Anioły i Demony - bardzo dobry początek i rozwinięcie, tragiczne według mnie zakończenie wiejące hollywoodzką tandetą...pozostawiam do oceny własnej). Wczoraj wieczorem oglądaliśmy z Paulo "Rejs", który doprowadził go do konkluzji, że Polacy są...hhhhmmmm...dziwni. Ulubiony fragment Paulo - o panu, który chciał się zamienić na łóżka;))
Aha, no i obchodziliśmy w Lizbonie 50-tą rocznicę Christo Rei, czyli figury Jezusa zrobionej na podobieństwo tej w Rio de Janeiro.
Dziś doprowadziłam w końcu do porządku mieszkanie, wyjęłam wszystkie ubrania z walizki i wcisnęłam z wielkim trudem do prowizorycznej szafy kupionej w Ikei. Szafa (a raczej stojak) miała być superłatwa i błyskawiczna w rozstawieniu, a Paulo montował ją chyba z pół godziny i nawet zostały mu części;))
4 komentarze:
Z tymi pasteis to przesadziłaś :P i może je jeszcze cynamonem posypałaś, ha...? :))))
A pewnie, że posypałam:) i cukrem pudrem też!
to może z pozostałych części uda się też coś zlożyć?
Może! Nie zastanawiałam się nad tym - może udałoby się złożyć półkę na buty;))
Prześlij komentarz