czwartek, 21 maja 2009

Rabanete=rzodkiewka=pęczek szczęścia

Po początkowym rozczarowaniu i wytrwałych poszukiwaniach, oraz ku wielkiemu nieszczęściu Paulo (bo śmierdzi;)) udało mi się nabyć trzy pęczki rzodkiewki. Prawdziwej najprawdziwszej!!!
Teraz muszę zacząć szukać prawdziwej normalnej kapusty, bo coś czuję, że gotowanie gołąbków mnie nie ominie.

A Portugalczycy nie mają prawie w ogóle kolorowych samochodów - tylko czarne, białe, srebrne i już. Taka ot luźna obserwacja.

Wczorajsze popołudnie w pełnej dyscyplinie spędziłam na plaży, tym razem opalając tylko przód, Niewygodnie tak nie móc się pokręcić...Niestety tylne parte ciała jeszcze nie doszły do siebie.
A wieczorem tradycyjne spotkanie ze znajomymi na kawkę, o 22!!!Oszaleli!!!Chłopaki są teraz na etapie przygotowywania wieczoru kawalerskiego dla pana młodego ze ślubu, na który idziemy tu 10 czerwca. Miałam szczęście, pewnie jako jedna z nielicznych poznać detale imprezy - i teraz mam problem...Nie wiem, czy puścić tam Paulo, hahahahah:)

Pa, uciekam na plażę, Asia Wasza kazała mi się opalać i nie siedzieć w domu:) No to lecę!

1 komentarz:

Waszka pisze...

grzeczna dziewczynka, co się słucha starszych :)