wtorek, 25 sierpnia 2009

Grrr....

A czy ja już mówiłam jak bardzo wnerwia mnie tutaj to, że nie ma normalnej, zwykłej ciepłej wody zaraz po odkręceniu kurka!!!!Nie mówiłam??? Kurcze no, wnerwia mnie to okrutnie. A już najbardziej denerwuje mnie jak w napięciu czekam na to, żeby szanowna pani woda nagrzała się choć troszkę, ale ona nie! i muszę lecieć w szaleńczym pędzie pstrykać i naciskać i przyciskać coś tam w bojlerze, nagrzewaczu, piecyku (nie wiem jak to się w sumie nazywa) Ech! Dobrze, że już w ciepłym łóżku. Dzisiaj w końcu mieliśmy ochłodzenie - temperatura spadła do znośnych 28 stopni i słońce schowało się za chhmurki. O luuuuudzie, jaka ulga dla zamyślonej głowy:)

środa, 19 sierpnia 2009

Obiecałam, wiem

Dawno, dawno temu obiecałam kilka nowych zdjęć - żeby się nie daj Boże nie okazało, że już zapomnieliście jak wyglądam, no i żeby pokazać Wam trochę mojego świata. Nie będę za dużo komentować i pozwolę Wam nacieszyć się widokami:)
Widok z okna (albo raczej balkonu) mam taki (seria trzech: rzeka i most za dnia i zachód słońca + oczywiście obowiązkowy widok na palmy na tarasie dachowym w bloku naprzeciwko - niektórzy to mają, co?

Wciąż jeszcze brakuje nam na balkonie porządnych krzeseł i stolika, żeby można było sobie wypić poranną kawę i zjeść śniadanie na balkonie, ale sezon letni ma się ku końcowi i wybór jest, delikatnie mówiąc - marny. Może jeszcze na coś trafimy..I koniecznie muszę jakoś ten balkon zakwiecić, bo pustki i wiatr hula:))) A już żzeby było naprawdę śmiesznie, balkony mamy dwa, więc i robota będzie podwójna.
A moje cztery kąty wyglądają mniej więcej tak (w kolejności: salon, kuchnia i sypialnia): Pracowni Paulo i łazienek nie będę Wam tu prezentować - wanny i prysznice portugalskie niewiele różnią się od polskich, tyle, że blaty i zlewy mam okropnie męczące - mogłabym stać przy nich ze szmatką cały dzień i ciągle byłoby co czyścić:) Moja mama jest za to w swoim żywiole...

Na półkach w mieszkaniu wiatr też hula! Rodzice poprzywozili mi już wprawdzie trochę książek i drobiazgów, ale do stanu mojej ulubionej przytulności wciąż jeszcze daleko - ratuje się więc świeczkami, świeżymi kwiatami i serią darmowych książeczek o Sherlocku Holmesie z portugalskiej gazety:)


Ciągle jeszcze jestem na etapie biegania po Ikei, przyciągania do domu duperelek, i rozglądania się za dywanem. Nie do końca jestem pewna, czy urządzanie mieszkania to aby na pewno moja działka...Za blokiem budują nam żłobko-przedszkolo-szkołe podstawową, więc na porządku dziennym jest pobudka o 7 rano i jedna wielka kurzawa za oknem...

Jakoś nie mam już dziś więcej opowieści, powoli odczuwam zmęczenie ciągłym upałem i po powrocie z pracy czuję się jak przetrzymana bez wody ryba..W moim pokoju w biurze panuje wieczny upał - wiatrak włączony na full, przeciąg taki, że jak mnie niedługo nie pokręci to będzie cud..a ja siedzę tam i ledwie dycham..
Pokazuje rodzicom Lizbonę, żeby zrozumieli co kocham i dlaczego. I chyba powoli zaczynają
rozumieć...





















Na początku bałam się, że powiedzą mi "Jezu, dzieciaku, a co jest tu takiego, czego nie ma w domu???"... A oni jednak z zapałem cieszą się plażą, słońcem, dzielnie wspinają po wszechobecnych pagórkach i milionach schodów i z uśmiechem kładą się spać...No może jedynie śmieciara jeżdżąca o 2 w nocy troszkę im przeszkadza:)

sobota, 15 sierpnia 2009

Po czym poznać wielką zmianę????

Przypomniał mi się właśnie ulubiony fragment niedawno przeczytanej książki...O zmianach...Więc dziś będzie sentymentalnie, mądrze i z przemyśleniami.

"Błędem jest sądzić, że decydujące chwile życia, w których zmienia się na zawsze jego utarty bieg, muszą cechować się głośnym, jaskrawym dramatyzmem, podmywanym silnymi, wewnętrznymi wzburzeniami. To kiczowata bajka, którą puścili w świat popijający dziennikarze, spragnieni błysku fleszów filmowcy i isarze, których głowy przypominają stronę brukowca. W rzeczywistości dramatzym determinującego życie doświadczenia jest często niewiarygodnie cichy. Ma tak niewiele wspólnego z wystrzałem, słupem ognia czy wybuchem wulkanu, że doświadczenie to w chwili, gdy nadchodzi, często nie jest nawet dostrzegane. Kiedy ujawnia swe rewolucyjne działanie i sprawia, że życie zanurza się w zupełnie nowym świetle i otrzymuje całkowicie nową melodię, czyni to bezgłośnie, i w tej cudownej bezgłośności leży jego wyjątkowa szlachetność".

W Lizbonie wciąż ponad 30 st., słońce, jutro plaża, w pokoju obok układają się do snu rodzice. W kuchni nowy ekspress, w głowie myśli o oddalonych o tysiące kilometrów przyjaciołach i bliskich, których nie mogę potrzymać za rękę w tych mniej i bardziej ważnych chwilach. Mam nadzieję, że wszyscy wiedzą, jak bardzo są mi bliscy.

Kurka wodna, chyba po miesiącu sielanki, amoku zakupowego w Ikei i zawrotów głowy w pracy, zaczynam tęsknić. Dobranoc, w TV King-Kong, a u Was?